Recenzja filmu Babilon: Damien Chazelle sięga gwiazd – ale jego głowa utknęła w toalecie

Naprzemiennie między dwoma trybami – groteskową satyrą i elegijną refleksją – z rezygnacją z urazu kręgosłupa szyjnego, ta trzygodzinna ekstrawagancja, przedstawiająca przejście Hollywood do talkie, jest przeładowanym bałaganem. Dedykowany idei, że więcej znaczy więcej, Babilon to maraton nadmiaru. Orgie napędzane koksem! Załamania na planie! Obsada tysięcy! Od czasu do czasu, podczas ponad trzygodzinnego czasu trwania, film przerywa swój bombastyczny, nieubłagany atak na zmysły, aby zachwalać magię filmu. Postacie szczerze opowiadają o kinie – które, jak twierdzą, nie jest niską sztuką. To coś znaczy. Jest większy od nas. Ludzie chodzą do kina, aby uciec od swoich problemów. Gwiazdy filmowe nigdy nie umierają. Te frazesy są osadzone w groteskowej, szorstkiej wizji Hollywood, celowo wywołując wstrząs. Chcesz magii filmu? Co powiesz na gejzery wymiocin i słoniowego gówna, mężczyznę zjadającego żywe szczury, grzechotnika chrupiącego szyję kobiety i otyłego nagiego mężczyznę chichoczącego...